sobota, 21 marca 2009

AAR: Prusy Wschodnie 1945 r.

Tak więc moi mili, po dość długiej przerwie udało nam się znowu stanąć z Wookushem w szranki.

Tym razem rzuciliśmy się na Ost-frontowe podróże po Prusach Wschodnich - przebieg starcia oraz jego finał jest bardzo zbliżony do tego z podręczników historycznych. Ale nie zdradzajmy wszystkiego na starcie...

Były fajerwerki, krew, pot i łzy - a żeby dodać nieco smaczku pokuszę się o lekką dramatyzację:

...Podporucznik Fritz Blankenhorn miał 22 lata, gdy prosto ze szkoły trafił na front w Prusach Wschodnich. Za parę godzin weźmie udział w desperackiej obronie węzła kolejowego. Okolice Braniewa w Rejencji Königsberg wkrótce miały się stać dla wojsk III Rzeszy takim samym "kotłem śmierci" co Stalingrad dla armii Paulusa w 1943 roku. Nikt by wcześniej nie pomyślał, że w ciągu kilku dni trwająca 800 lat niemiecka misja kolonizacyjna na Wschodzie zakończy się w ten sposób...

Zasady: Jak zwykle - czyli Operation: WorldWar 2 (by Massimo Torriani)

Scenariusz: Niemiecka obrona okolic zurbanizowanych Braniewa przed nacierającym frontem Armii Czerwonej.

Siły niemieckie miały za zadanie nie dopuścić do przejęcia węzła kolejowego linii Braniewo-Frombork (budynek stacji kolejowej po lewej stronie stołu) oraz zadanie jak największych strat nacierającemu przeciwnikowi.

W razie niemożliwości odbicia/utrzymania stacji kolejowej w 4. turze starcia (bez względu na zajmowane pozycje wojsk niemieckich) na miasto spada czterokrotna salwa artyleryjska (koordynaty ostrzału obrane terenowo na samą stację - oraz jej okolice) mająca nie dopuścić definitywnie do jej przejęcia oraz zadać straty nacierającej Armii Czerwonej.

Anulowanie wsparcia artyleryjskiego przez Niemców możliwe było tylko poprzez całkowite trzymanie w posiadaniu budynku stacji oraz przesłanie anulacji meldunkiem przez radiooperatora przed turą 4.

Siły starcia:

Q.B - fragment nacierającego frontu Armii Czerwonej złożony z 2 wzmocnionych plutonów Gwardzistów, wsparte 3 czołgami:

2 x T34`76
1 x T34`85
Wookush - improwizowana Kampfgruppe obrońców miasta: wzmocniony pluton doświadczonych Grenadierów wsparty:

1 x Pz IV ausf. H
1 x Tiger ausf. E

Zaczynajmy relację!









Moje siły uderzeniowe rozmieściłem z nie lada problemami. Z przeciwnej strony zagrażał mojej pancerce (dość mocno ukryty gdzieś) Tygrys oraz Pz IV - mało tego: prawie każdy oddział piechoty Wookusha uzbrojony był w ręczną broń przeciwpancerną. Wiedziałem, że będzie dość ostro - więc rozłożyłem siły równomiernie po całej linii frontu tak - że czołgi były po jednym na odcinek frontu: jeden na lewej stronie (T34`85), jeden po środku oraz jeden po prawej (dwa T34`76). Piechota sowiecka zajmowała wysunięte w polu pozycje - gotowa wesprzeć siły pancerne w natarciu w kierunku drogi głównej oraz stacji. Wyjątek stanowił mój samotny snajper, który zajął bardzo dogodną pozycję na dachu stacji kolejowej - lecz nie miał możliwości systemowej faktycznie "zajmować punktu taktycznego" dla tej rozgrywki. Był więc z założenia niezłym punktem mogącym opóźnić próbę zajęcia stacji przez Grenadierów Wookusha...









Działania rozpocząłem od śmiałego posunięcia na lewej flance - w asyście czołgu przewożącego inny oddział (w myśl zasady specjalnej dla Gwardii: "tankovij desant"), który wyjechał na wprost, w szybkim szturmie grupą Gwardzistów chciałem zająć jako pierwszy perony stacji, zaskoczyć nacierających z przeciwnej strony grupkę Grenadierów Wookusha. Snajper miał za zadanie asekurować tą akcję i blokować postępy drugiej drużyny Grenadierów wspierających, którzy przekraczali drogę kierując się w pobliskie ruiny domu. Wszystko w zamierzeniu wyglądało O.K. - lecz Wookush sprowadził mnie szybko na ziemię i przerwał moje ruchy swoim Pz IV - ostrzeliwując z obu pokładowych karabinów MG`34 moją nacierającą grupę Gwardzistów... Efektem tego były znaczne straty po mojej stronie - połowa stanu atakujących Gwardzistów poległa - reszta została "przybita do ziemi" ogniem MG`34, a w następnej turze niedobitki spanikowały...






Inaczej sprawy potoczyły się na prawej stronie i w centrum: w obawie przed aktywnością snajpera niemieckiego ruszałem się grupami piechoty na przemian delikatnie i powoli w kierunku pozycji, z których mógłbym kogoś ustrzelić. Prawa flanka pancerna ruszyła odważnie przed siebie. Mój "prawy" T34`76 samotnie wysunął się samotnie daleko w przód. Zrobiłem to w nadziei na udaną prowokację i wypłoszenie z ukrycia "Wielkiego Kota Drapieżcę". Zgrało się to tym manewrem w czasie z "środkowym" T34`76, który wytoczył się (również z piechotą desantową na sobie) na środek drogi, kiedy nagle...





Na drogę wtoczył się zza rogu jednego z budynków Tiger I (ausf. E) - szybki atak z zaskoczenia Tygrysem przez Wookusha spowodował zamęt w mojej głowie. Wookush zagrał "Assault 1" Tygrysem w mojego "środkowego" T34`76 - i... niestety dla niego spudłował! (2 oczka przy teście na trafienie na K10 - istna zła karma). W odpowiedzi, natchniony resztką nadziei na przetrwanie, zagrałem w stylu VaBanque! - "Ambush 1" z odpowiednimi modyfikatorami, podstępną karmą oraz szczęściem przy rzutach kostkami - pozwoliło mi na wyrzucenie "10" przy rzucie na trafienie, drugiej "10" przy efektach obrażeń - co po odjęciu tego i owego z modyfikatorów dało efekt trafienia w "silnik/amunicja" tak więc... trzeci test to również "10" a więc perfekcyjna, piękna katastrofa "Wielkiego Kota"...









Dalsza część rozgrywki to pasmo naprzemiennych wzajemności jednej i drugiej strony starcia - nauczyło mnie to w skrócie: nie wysadzanie desantów piechoty z czołgów bez przemyślenia wcześniej celowości - oba zakończyły się masakrami po lewej i po środkowej części stołu - tak więc bez większego sensu oddałem pod żniwo Kostuchy 24 osoby... Zachowałem się przy tym klasycznie jak na sowieckiego dowódce przystało - "No i co z tego ? Przecież nadal mam przewagę liczebną!" i pod tym hasłem ruszyłem na dalsze podboje. W ramach akcji odwetowych w 2. i 3. turze urządziłem małą krwawą łaźnię oddziałowi niemieckiemu przebijającemu się przez lasy z nadzieją na ubicie "lewego" T34, który tak niefortunnie wysadził desant... Uciąłem te nadzieje seriami naprzemian z .50 cal HMG (otrzymanymi od USA na zasadach Lend-Lease), lekkiego karabinu DP, strzałami z PTRS oraz symfonii z Mosinów oraz pobliskiego ckm-u Maxim...



Niestety w skutek niemieckiego kontrataku "lewy" teciak stracił jedną gąsienice a w skutek tego jego załoganci chęć do dalszej walki - porzucając maszynę...(no gdzie ten Komissar kiedy trzeba motywować?!agrrrr!...)







Po środku oraz na prawo kolejna część wzajemnej wymiany ognia z oprawcami niemieckimi, którzy uśmiercili cały skład, oraz unieruchomili "lewego" teciaka kończy się moim zwycięstwem (wybicie co do nazisty...) oraz wycofujący się "środkowy" teciak przed nadjeżdżającym z bocznej alei Pz IV...





A także z cyklu "polowanie na czarownice" - efektowne ubicie niemieckiego snajpera w śmiałej akcji piechociarzy gwardyjskich wspartych "prawym" T34`76 - w akcji tej ginie też HQ niemieckie po nieudanej zasadzce na teciaka... :D



Tura 4. przyniosła oczekiwany efekt, ale i tym razem szczęście nie dopisało obrońcom...
Pociski z salwy spadały niecelnie - lecz z drobnym fajerwerkiem na sam koniec: ubity na miejscu został snajper zajmujący całą grę dach stacji kolejowej oraz 3 osoby na peronie...

W efekcie stacja kolejowe lekko podniszczona, ale nadal sprawna wpadła w ręce Sowietów...
Bardzo "poszarpane" w walce siły niemieckie zaczęły się wycofywać z pola walki...



A wszystko to powyżej ku uciesze Stavki oraz sowieckiego HQ dowodzącego całą operacją, które przez całą grę nie oddało strzału, ani się nawet nie ruszyło ze swoich początkowych pozycji i spędziło całą bitwę w... zdewastowanej oborze...

Do następnej bitwy !

Pozdrawiam!

6 komentarzy:

Yori pisze...

Pojedynek dwóch tanków na drodze niczym historia z westernu! A tych dekowników ze stodoły - radzę rozstrzelać na miejscu :)

q.b. pisze...

to było coś niesamowitego - jak walka Dawida z Goliatem - ale zarazem komiczne jak "Ty jesteś 'pragnienie' - a ja Sprite" :D

Karma te quiero! :D

Marty pisze...

Benesesito mucho! :)

Świetna rozgrywka w fajnym klimacie:D
Kommisaaaaaaaaar rządzi! A raczej jego NKWDowskie gacie :P

rrober pisze...

Ubić Tygrysa z teciaka (w pojedynku 1 na 1) - No, no - należy się przynajmniej order i dwa tygodnie urlopu :)
Szczególnie, że takie sytuacje to się raczej nie zdarzały

Świetny jedynkowy scenariusz!Gratulacje!

q.b. pisze...

wiem - to troszkę nieprawdopodobne - ale jak na złość: w mechanice tego systemu mało prawdopodobne sytuacje zawsze się nam w grach zdarzają jako pierwsze - w ujęciu modyfikatorów przy takim pojedynku, liczyć można tylko na fartowne rzuty k10: tylko 9+ (rozkaz ambush wraz z bonusami i karami) lub 10 przy zwykłym rozkazie(tylko kary) ... a jednak... właśnie w ten dzień akurat się udało :)

po dodaniu wszystkich modyfikatorów ujemnych (pancerz frontowy i strzał od frontu, medium gun vs. hvy armour) nie można było uzyskać zniszczenia tygrysa nawet poprzez wyrzucenie tej drugiej 10-ki na K10 (10-2=8) w jednym teście na zniszczenia bazowe - stąd był ten trzeci test dla efektu "silnik/amunicja", ale był równie fartowny jak dwa poprzednie :D więc kotkowi się wybuchło i to z jakim hukiem... :D

Marcin Kmieć | Czaki pisze...

Q.b., czyta się rewelacyjnie, czuć emocje. No i mnie zawsze kręcą akcje z udziałem kolei (taki mój drugi konik). Świetna relacja, grajcie i spisujcie następne. :)